Włodawa-Józefów, czyli na kolanach (Bugu)

Włodawa, to od tego miejsca Polskie Radio zaczyna komunikat hydrologiczny dla rzeki Bug i to z tego miejsca zaczynamy kolejny dzień Etapu 21. Brennabor zmienia tymczasowego właściciela; jednego Zbyszka zastępuje drugi. Z Agnieszką i Tomkiem, którzy od kilku dobrych kilometrów towarzyszą Sztafecie, wzdłuż granicy kręcimy w stronę Dorohuska.

Po drodze odbijamy do Sobiboru aby zobaczyć świadectwo okrucieństwa II Wojny Światowej, pozostałości po hitlerowskim obozie zagłady, w którym naziści wymordowali 250 tys. Żydów z różnych obszarów Europy.

Bug skrywa się przed nami za gęstą ścianą lasu. Dopiero za Wolą Uhruską las nagle ustępuje miejsca, podchodzącej pod samą drogę, meandrującej rzece. Idealne miejsce na postój. Poświęcamy kilka chwil na zdjęcie Brennabora ze słupkiem granicznym i rozważania nad sposobami przemytników na przerzucenie kontrabandy przez naturalną granicę oraz bagnistą strefę buforową po stronie ukraińskiej. Nasze wątpliwości rozwiewa strażnik graniczny, który dość szybko się przy nas pojawił. Wszak postoje w takich miejscach rzadko kiedy mają charakter wyłącznie turystyczny. Dodatkowo nieczęsto spotykana przyczepka z sakwami, wielokrotnie przez miejscowych komentowana jako „dobry patent do przewozu” musiała wzbudzić ciekawość.

Strażnik z zainteresowaniem wysłuchał opowieści o Kazimierzu Nowaku, afrykańskiej wyprawie oraz Sztafecie Jego śladami. Wyjaśnił ponadto, że miejsce wybrane przez nas na postój jest także najpopularniejszym punktem przerzutu kontrabandy na odcinku Włodawa – Dorohusk.

W dobrych humorach docieramy do Dorohuska, gdzie bardzo miło przyjęci w Pałacu Suchodolskich, gdzie mieści się Gminny Ośrodek Kultury i Turystyki, przekazujemy Kazikowego bakcyla. Rano, bardzo pozytywne zaskoczenie. Nie będę musiał zaczynać dnia samotna jazdą, gdyż jadą ze mną mieszkańcy Dorohuska. Początkowo deklarowane kilka kilometrów zmieniło się we wspólny przejazd do Dubienki, gdzie Brennabor mógł poczuć się jak w Południowym Sudanie, pozując do zdjęcia przy czołgu.

Będąc w okolicach Hrubieszowa, grzechem byłoby nie nawiązać do sytuacji w której znalazł się Kazimierz Nowak na Przylądku Igielnym. Po dojechaniu do południowego punktu kardynalnego Afryki obrócił rower o 180 stopni i udał się na północ. Podobny manewr wykonany został w okolicach Horodła, gdzie kolano Bugu wyznacza najbardziej wysunięty na wschód punkt Polski.

Wieczór w Grabowcu to znów kameralny pokaz i opowieści o Nowaku i zachęcanie do wspólnego przejazdu dnia następnego. I znów wielkie zaskoczenie. Rano przed Gminnym Ośrodkiem Kultury czekają już na nas dziewczyny, Asia z Iwoną. Znów początkowa deklaracja przejażdżki kilku kilometrów okazują się wyłącznie kokieterią. Dziewczyny zaprawione w bojach postanowiły nas przeprowadzić drogą krajoznawczą przez rezerwat, który okazał się raczej labiryntem znikających leśnych dróżek, pokrzyw atakujących z każdej strony i samosiewek, z upodobaniem rosnących akurat na ścieżkach wybranych przez nas na przejazd.

Nie wiedząc czy to przez drzewka w szprychach, zmęczenie materiału czy wciągnięty łańcuch w Zamościu odwiedzić musimy serwis rowerowy, gdzie w miłej atmosferze przy opowieściach o Nowaku i Sztafecie wymieniamy kilka szprych. Zabradziażywszy zbytnio w Zamościu i poganiani przez Norberta, który już na nas czeka w Józefowie, pokonujemy pędem ostatnie kilometry dzielące Zamość od Józefowa  by wpaść na angolski pokaz Rafała w Miejskiej Bibliotece Publicznej.

[Zbyszek Gałęza]

Comments are closed.

Design: ITidea
Hosting: Seetech - Wdrożenia Microsoft Dynamics NAV