Józefów – Rowerowa Stolica Roztocza, czyli afrykańskie piaski i upały

Przedostatni Przystanek Afryki Nowaka w Polsce, w Józefowie (powiat biłgorajski – dodaję, gdyż i my mieliśmy kilka kilometrów przed Józefowem wątpliwości czy to oby na pewno „ten” Józefów), zaplanowano na 18:30 – Zbyszka i Tomka droga z Grabowca poprowadziła przez najdalej na wschód wysunięty punkt Polski, dla mnie i Rafała Kosa (który jechał pokazać zdjęcia i filmy z północno-zachodniej Angoli) był to nieco dłuższy szlak, bo aż z Warszawy – z tym, że my jechaliśmy samochodem i nie ważne, że pod wiatr… Tuż przed Józefowem spotkaliśmy się z wycieńczonymi rowerzystami i nieco spóźnieni dojechaliśmy do Miejskiej Biblioteki w Józefowie, która mieści się w budynku dawnej synagogi. Widzami byli głównie czytelnicy biblioteki, ale także spora grupa rowerzystów z Józefowskiej Kawalerii Rowerowej – spotkanie prowadzone przez Rafała nieco się przedłużyło, pytań nie było końca, ale wszystko, co dobre musi się kiedyś skończyć, tym bardziej że na rano józefowscy rowerzyści zaplanowali dla nas „przeprawę”, sobie tylko znanymi szlakami, w stronę Dzikowa Nowego, miejsca naszego następnego noclegu.

Poranek, mimo najszczerszych prób, przeciągnął się do prawie 11:00, a gdy wreszcie ruszyliśmy w składzie Kazik Wancisiewicz, Wiesiek Pasierbiewicz, Krzysiek Kimak (z Józefowskiej Kawalerii Rowerowej) oraz Tomasz Emerla, Rafał Kos oraz ja, okazało się, że Henia Gwardę, kolejnego uczestnika sztafety, dzieli od nas już tylko kilka kilometrów. Heniek aby nas spotkać w Józefowie, wyjechał o 4:30 z Lublina – do końca dnia przejechał łącznie 167 kilometrów, a jak się później okazało, w dwa dni z sakwami przejechał 319 km, co jest jego nowym rekordem! Zbyszek Gałęza, z Olą-Fasolą, małym Kajtkiem i rodzicami, skończyli już swój udział w etapie 21. – Zbyszek żegnając się, na nie wiadomo na jak długo z Brennaborem, nie omieszkał odbyć ulicami Józefowa, rundy honorowej, oczywiście pchając wózek z Kajtkiem.

Chłopaki z JKRu wytargali nas przykładnie po całkiem ciężkich szlakach, w upale i pełnym słońcu – przez Hamernię, rezerwat „Czartowe Pole”, kilka kamieniołomów, podjazdów i zjazdów, aż do „Gargamela”, do którego musieliśmy podepchnąć rowery stromym urwiskiem… a ostatni podjazd (pod Hutę Różaniecką), zdobyty już asfaltem, był miejscem pożegnania z Tomaszkiem, który zawrócił do najbliższej stacji kolejowej i dalej pociągiem pojechał do rodzinnego Chełma, tak by zdążyć nieco odpocząć przed niedzielnym maratonem!! Gościnności Józefowskiej Kawalerii Rowerowej dopełnił ostatni wspólny postój, wymiana proporczyków, wpisy do etapowej książeczki pamiątkowej oraz szczere i serdeczne deklaracje wspólnych, także „nowakowych”, wycieczek rowerowych! Henio w tym czasie dojeżdżał już do Nowego Dzikowa, gdzie ze zniecierpliwieniem od kilku godzin oczekiwano nas. Końcówka drogi tego dnia to spacerowy (w porównaniu z ostatnimi 45 kilometrami) odcinek po malowniczych drogach i bezdrożach południowego Roztocza.

 

Logistyka ostatnich dni trasy w Polsce była bardzo skomplikowana, musieliśmy z Rafałem w niedzielę wieczorem wrócić do Warszawy, choć już w poniedziałek miałem się stawić na Przystanku Afryki Nowaka w podprzemyskim Krasiczynie – tam też dane mi było ponownie przywitać się ze Sławkiem Kuczyńskim, Żwawym Dziadkiem, który znów dołączał do etapu 21. Na wieczornym pokazie, może i nie było szerokiej publiczności, rzekłbym nawet, że gdyby nie krasiczyński zespół taneczny to byłoby bardzo skromnie, ale czekała nas tam miła niespodzianka – spotkaliśmy się z Patrycją Palus, która jechała kilka dni z ekipą etapu 21. od Dobrodzienia do Ogrodzieńca!

We wtorek, 30 sierpnia we dwóch ruszyliśmy w stronę przejścia granicznego w Medyce.

[Norbert Skrzyński]

Comments are closed.

Design: ITidea
Hosting: Seetech - Wdrożenia Microsoft Dynamics NAV